poniedziałek, 26 października 2015

x



Dochodzę do wniosku, że żywienie uczuć do kogoś kto nie koniecznie czuje to samo może nieźle zdołować. Najgorzej jest, jeżeli czujesz, że właśnie ta osoba, mogłaby być tą z którą miałabyś szansę zbudować coś poważnego, coś co mogłoby długo trwać i być czymś cudownym. A jeszcze gorzej, gdy właśnie ta osoba, kocha kogoś innego i nie jest w stanie 'wyleczyć się' z tego uczucia - nawet wtedy gdy sam ma świadomość, że będzie cierpieć z powodu swojej miłości. Z biegiem czasu zaczęłam zauważać więcej, a moje uczucia przestały być tak mocne, przesłonił je rozum (w końcu). Zawsze byłam głupią, młodą, porywczą dziewczyną, która potrafiła z łatwością przywiązać się do wszystkich i właśnie chyba to gubiło mnie za każdym razem. Moje serce było wielokrotnie w malutkich kawałeczkach, ponownie sklejane i znowu połamane - nie potrafię nawet policzyć ile dni spędziłam płacząc do poduszki. Cieszę się, że z biegiem dni, tygodni, lat, dorosłam i potrafię 'trzeźwo' podejść do wielu rzeczy. W końcu nie można całe życie otaczać się ludźmi, rzeczami i miejscami, które sprawiają nam ból. Nauczyłam się odcinać od ludzi, którzy są dla mnie 'nieodpowiedni', którzy mogą mnie zranić lub po prostu sprawić mi kłopot (lub wpakować w jakąś nie miłą sytuację). Dzięki temu moje dni są znacznie łatwiejsze. Nawet teraz.. powoli dochodzę do wniosku, że mam w sobie tyle miłości - która nie mogła znaleźć u mnie ujścia. A dlaczego zawsze zatrzymywałam tą miłość tylko i wyłącznie dla mojego faceta? Czemu zawsze mówiłam tylko mu miłe słowa, czemu zawsze chciałam być tylko blisko niego, odkładając na boczny tor moich znajomych - którzy byli przy mnie zawsze, a nie jedynie na chwilę. I tak mijały kolejne związki, przychodziły kolejne miłości - a ja z biegiem dni coraz bardziej oddalałam się od tych, którym zawdzięczam najwięcej.. Jednak dorastanie ma również swoje dobre strony. 



Od małolata zawsze powtarzał mi tata:
"Pamiętaj, synu, wszystko co oddajesz w końcu wraca"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz